Pozwól mi się umówić: zapoznałem się z grami wideo na Apple IIe. Oh Oregon Trail, wciąż uważam, że umieranie dyzenterii jest zabawne dzięki tobie.
Wraz z postępem mojej obsesji na punkcie gier i okropnych żartów nieuchronnie uzależniłem się od gier Sierra, które pewnego dnia doprowadziły mnie do wypróbowania „The Realm”.
To było moje pierwsze doświadczenie z tym zjawiskiem gier online. Jestem z natury dość nieśmiała, a nawet czat online sprawia, że jestem zdenerwowany, tak jakby osoba po drugiej stronie ekranu komputera widziała moje zaniedbane włosy, podartą koszulkę i spodnie od dresu (sexy!). Mimo to bardzo lubiłem Sierra, więc pomyślałem, że prawdopodobnie spodoba mi się ich najnowsza kreacja i spróbuję.
Starannie stworzyłem małą postać i wyruszyłem w świat, szybko spotykając się z kimś w mieście, który był przyjazny i pomocny, tworząc mi fajny ekwipunek, więc nie chciałbym, żeby mój tyłek został mi przekazany przez wszystko, z czym walczyłem.
Ośmielony, wyruszyłem w świat, szybko napotykając innego gracza, tym razem który rzucił mi wyzwanie do walki. Ok, chodźmy! Był wyższy niż ja, ale doszedłem do wniosku, że warto przetestować moje umiejętności. Powinienem był się poddać i biec, ale panika trzymała mnie mocno i byłem mocno zmartwiony, potem pozbawiony wszystkich moich rzeczy i pozostawiony na śmierć.
Byłem zbity z tropu, zanim jeszcze wiedziałem, co to słowo oznacza (czy to było kiedyś słowo?).
Zmiażdżony, nagi i zły, wylogowałem się i nigdy nie wróciłem. Zdecydowałem, że MMO nie są dla mnie.
Szybkie przesyłanie dość znacznej liczby lat ... Nadal pracuję nad burzą na komputerze i konsoli. Jestem też szczególnie zakochany w RPG i ich podobnych. Wiedziałem o Blizzardzie poprzez franczyzę Diablo, a informacje na temat tego World of Warcraft, które wydali, brzmiały całkiem nieźle, ale ... MMO. Nigdy więcej!
Wtedy mój stary przyjaciel pyta mnie, czy go wypróbowałem i po pożegnaniu z historią, którą ci właśnie powiedziałem, informuje mnie, że zasadniczo mogę go zagrać jako grę dla jednego gracza, jeśli to było moje życzenie. Mógłbym stworzyć postać w królestwie PvE i nie bać się strasznego gankingu, a nawet gdybym znalazł się na niewłaściwym końcu ataku PvP, nie mogą wziąć moich rzeczy i zostawić mnie na początku. Byłbym w stanie ignorować wszystkich wokół siebie i robić swoje.
Hak był w środku i, jak handlarz narkotykami, wsunął we mnie próbny dysk: „Spróbuj, spodoba ci się”.
Wprawdzie byłem bezbronny. Rzeczy w moim życiu nie były wtedy tak gwiezdne. Byłem zestresowany, nieszczęśliwy w moim życiu osobistym i potrzebowałem ucieczki. Może inny świat był właśnie tym, co kazał lekarz?
Tej nocy przetoczyłem druida nocnego elfa na Koronę Lodu, ponieważ to jest królestwo, w którym był mój przyjaciel i zbadałem go.
W tym momencie przeważałem nad moją wirtualną nieśmiałością, przyzwyczaiłem się do życia online, które przejęło świat. Ogromny fan Simów, byłem bardzo aktywny na kilku forach franczyzowych i odkryłem, że wielu przyjaciół, których tam stworzyłem, grało także w WoW.
Kiedy mój przyjaciel nigdy nie zalogował się do swojej postaci, postanowiłem przerzucić się i dołączyć do gildii przyjaciela i rodziny prowadzonej przez kogoś, kogo znałem od Simów. Byli Hordą na Radzie Cienia, a ja jestem fanem elfów, więc nagle nie tylko gram MMO, ale kupuję dodatek, bo kto nie chce być Elfem Krwi? Są takie ładne!
Kilka tygodni przed tym, jak Wrath upuścił 70 myśliwych na moim myśliwym. Nie miałem zielonego pojęcia, co robię, ale bawiłem się, robiąc to, więc już zamówiłem rozbudowę, zamierzając kontynuować moją błogą nieświadomość rozmawiania z ludźmi i zabijania 200 z X za 30 zębów (jak czy te rzeczy zabijają mnie tylko pół zębem?).
Wrath wszedł z niesamowicie zabawnymi światowymi wydarzeniami przed ekspansją i przedstawił mi osiągnięcia. Niech ich szlag.
Jestem absolwentem na poziomie OCD, więc od razu postanowiłem spróbować zdobyć jak najwięcej. Przypadkowo zdumiewająco wprowadzono mnie do zabawy w PvP, ponieważ podczas święta przesilenia letniego prowadziłem ognisko i udało mi się zdobyć DK w pobliżu Astranaaru. To doprowadziło mnie i innego członka gildii do podjęcia decyzji, że chcemy znaleźć grupę do zrobienia dla Hordy!
Bieg, w którym znaleźliśmy miejsca, był organizowany przez popularną wówczas gildię znaną ze swoich światowych imprez PvP. Dzielili się na dwa 40-osobowe rajdy, aby usunąć pierwsze trzy stolice, w końcu zbiegając się na Ironforge, najbardziej irytującej stolicy, aby z powodzeniem przeniknąć.
Walczyliśmy do sali tronowej masywnego miasta krasnoludów, Przymierze zabijało nas masowo na każdy cal zdobytego gruntu. W końcu wyciągnęliśmy broń na Bronzebearda, tylko po to, by go wyciąć, zanim udało nam się go zabrać.
Sprawiliśmy, że zwłoki wróciły do sali tronowej, czekaliśmy. Druga fala właśnie ukończyła Stormwind i była w tramwaju zmierzającym w naszą stronę.
Z naszych widmowych pozycji widzieliśmy bitwę toczącą się w naszym kierunku, zaszyfrowane okrzyki otaczającego Ally wypełniające nasze okienka czatu pogrubioną, czerwoną bzdurą (kek). Następnie, gdy druga fala weszła do pokoju, zrezowaliśmy.
To było wspaniałe. 80 graczy Hordy wbiło się w salę tronową, wysyłając mój strasznie przestarzały komputer w apoplektyczne dopasowanie z efektów zaklęcia wielu ludzi zbiegających się na jednej przestrzeni.
Tej nocy dostałem czarnego niedźwiedzia, ale bardziej niż to odkryłem szczyt, który działa jako zespół w kierunku wspólnego celu chwały. W tym momencie wiedziałam, że mam atakować.
Zostawiłem przyjaciela i gildię rodzinną, dołączając do 25-osobowego robiącego Naxx. Nadal nie miałam pojęcia, co robię, ale stawałam się coraz lepsza w rozwiązywaniu tego na forach i stronach fanów innych myśliwych (nadal tęsknię za tobą BRK).
Kiedy ta gildia się rozpadła, współtworzyłem 10-osobową grupę z maruderami z tej i innej gildii, walcząc z Ulduarem, a następnie z ICC. Było to podczas tego okresu w ICC, gdzie berło GM zostało przekazane mi, myśliwemu n00b, który nienawidził MMO. To było prawie sześć lat temu.
Teraz, wchodząc w mój czwarty dodatek, znów jestem druidem (resto / feral) i zarządzam gildią rajdową Hordy z 2 udanymi drużynami i ponad stu pojedynczymi graczami. To, co zaczęło się jako sposób na zabicie czasu, stało się częścią mojego życia tak znaczącą, że nie mogę nawet w to uwierzyć.
Ludzie w mojej gildii to nie tylko piksele, to prawdziwi przyjaciele. Jedziemy razem (Blizzcon!), Kibicujemy sobie nawzajem w dobrych czasach i oferujemy wsparcie w czasie złego. Połowę naszych dni spędza się na Facebooku i na forach gildii.
Kiedy moje małżeństwo rozpadło się, wszyscy byli tam dla mnie. Kiedy ktoś bliski mi umarł zbyt młodo na raka, pomogli mi pozostać zajęci i pracować w szoku i żalu, a kiedy bezwstydnie ugotowałem kawałek najeźdźców z upadającej gildii na moim serwerze, odkryłem moją najlepszą przyjaciółkę, bratnią duszę , a przyszły mąż w ich GM.
Więc, do tego starego przyjaciela, który pchnął na mnie tę bestię, tylko po to, by zostawić mnie wysoko i sucho, żeby się o siebie zadbać, chcę tylko powiedzieć: Dziękuję.
Aha, a mój tytuł opowieści? Mój pistolet pękł zaraz po pociągnięciu. Zabraliśmy nas prawie do wściekłości, ale złapałem w pułapkę i raptor wydłubał gówno tego kościstego smoka! Prawie udało mi się zabić Cho'galla w kapeluszu szefa kuchni i jestem prawie pewien, że kiedyś zrobiłem kręgosłup Deathwinga, dzierżąc kij wędkarski. Uzdrowiłem też w moim dzikim sprzęcie, zastanawiając się, dlaczego moja mana była tak niska, więc pierdnięcia mózgowe wykraczają poza moje dni jako dps. Dobre czasy...