Zawartość
- Ich myśli o zabiciu mnie ustępują i wracają do swojej pracy, niszcząc domy w dolinie i biorąc pod uwagę wszelkie treści w nich zawarte.
- Karabin powyżej wystrzeliwuje strzał, wszyscy przestajemy siekać w drewnianej konstrukcji i skręcamy w kierunku strzałów.
- Będąc głupim nowym bandytą, jakim byłem, próbowałem udowodnić sobie, że jest to nowa rodzina pustkowi.
Otwieram oczy wznoszącym się słońcem, góry tworzą barierę między rażącą kulą światła a mną. Wysokie szczyty rzucały cienie na dolinę, w której się znajduję. Dwie wieże w oddali tworzą własne, rozszerzające się cienie, gdy słońce wschodzi coraz wyżej. Puste resztki małego miasteczka, napromieniowane nie do naprawienia, leżą za mną, tuż za małym wzgórzem wzdłuż popękanej, kruszącej się drogi.
Przede mną rozlegają się liczne postacie i bez zbytniego przemyślenia podchodzę do tematu.
Prosta skała, której muszę się bronić, wygląda głupio na ich metalowe topory. Każda z nich ma twarz pokrytą tkaniną, ich ciała pasują do zbroi, wszystkie z tkaniny. Zatrzymują się i patrzą na mnie w górę iw dół, decydując, czy mnie zabić i wziąć moje rzeczy, czy nie.
Jeden z nich używa topora do bicia w czyimś domu; drewniane ściany upadają ich właścicielowi, ponieważ topór go niszczy. Przesuwam kamień i zaczynam walić w drewno, pokazując, że jestem przyjazny i chętny do przyłączenia się do ich grupy.
Ich myśli o zabiciu mnie ustępują i wracają do swojej pracy, niszcząc domy w dolinie i biorąc pod uwagę wszelkie treści w nich zawarte.
Jeden z nich zatrzymuje się w połowie pracy i rzuca mi gotowanego kurczaka, zostawiając go w worku na zakurzonej ziemi. Dziękuję mu i chwytam go, rozdzierając gotowane jedzenie i zaspokajając mój tęsknotę za głodem.
Wracamy do walenia w otwarte domy, przewracania pierwszego i odkrywania drewnianej skrzyni. Otwieram go i odkrywam liczne kawałki gotowanego kurczaka. Równomiernie rozprowadzam go wśród grupy bandytów, których nazywam teraz przyjaciółmi. Oddają przysługę z moim własnym metalowym toporem, upuszczając go przed moimi stopami w znak powitania.
Szybko opuściłem moją gównianą skałę i podniosłem topór. Wracać do pracy. Kontynuujemy naszą wędrówkę przez dolinę; jesteśmy jak burza niszcząca wszystko w zasięgu wzroku. Nie mamy szczęścia w poszukiwaniu materiałów; inne domy są jałowe, oprócz charakterystycznych oznak ogniska schowanego w ich granicach.
Spoglądam w stronę słońca, teraz zachodzę; spędziliśmy cały dzień z naszą pracą - działaniem bandytów - ale mimo to pracujemy w tej zapomnianej przez Boga ziemi. Patrzę na wieżę nad nami, na dom bandyty. Na samym szczycie czuwa nad nami snajper, błysk karabinu wystaje ponad krawędź drewnianej konstrukcji. Jestem wdzięczny za tę nową grupę, chroniąc, karmiąc i akceptując mnie.
Karabin powyżej wystrzeliwuje strzał, wszyscy przestajemy siekać w drewnianej konstrukcji i skręcamy w kierunku strzałów.
Ktoś wszedł do naszej doliny i szuka własnych zapasów. Ma w rękach domowej roboty strzelbę i biegnie z nami w naszą stronę. Czterech z nas na ziemi, najpierw uzbrojonych w topory. Dwóch moich kompanów-bandytów wyciąga skądś rewolwery, trzecia wycofuje się i M4.
Będąc głupim nowym bandytą, jakim byłem, próbowałem udowodnić sobie, że jest to nowa rodzina pustkowi.
Ruszyłem naprzód z moją siekierą, uderzając w ocalałego jak burza. Obróciłem się i uderzyłem go wielokrotnie ostrzem.
Mężczyzna odbiera strzał, uderzenie strzelby uderza w moją pierś. Nadal stoję i wciąż macham toporem, adrenalina przepływa przeze mnie, gdy próbuję przetrwać tę walkę. Moi koledzy bandyci okrążyli nas i mierzą w człowieka. Kilka uderzeń, widzę strumienie krwi, gdy biegnie w poszukiwaniu osłony. Dla bezpieczeństwa kaczki za drzewem, ale czy to naprawdę bezpieczne?
Idę za nim, pędząc za rannym mężczyzną. Chodzę po drzewie w samą porę, żeby zobaczyć, jak przeładowuje domową strzelbę. Podnosi go i strzela. Wszystko robi się czarne, czuję uderzenie ziemi w plecy, gdy uderzam. Pył i skały wzbijają się w powietrze wraz z uderzeniem mojego ciała.
Dowiedz się, jak przetrwać pierwszy dzień / noc Rdza.