Wczoraj zastanawiałem się, kiedy film Django Unchained pojawił się na Blu-ray i zaczął myśleć o westernach. Bardzo lubię ten gatunek, historie, scenerię i muzykę, które wywołują uśmiech na mojej twarzy. Ale to, co najbardziej mnie uśmiechnęło, to myślenie o jednym z największych momentów w jakiejkolwiek grze wideo, w jaką kiedykolwiek grałem.
Każdy, kto grał w Red Dead Redemption, może powiedzieć ci dokładnie, jak to jest, kiedy wchodzisz do Meksyku po raz pierwszy i jest to zdecydowanie jeden z moich ulubionych momentów. Dla tych, którzy nie mieli i unikali spoilerów przez cały ten czas, zrobię, co w mojej mocy, aby uniknąć wszelkich spoilerów.
Red Dead Redemption to gra oparta na otwartej historii autorstwa Rockstar i podobna pod wieloma względami do Grand Theft Auto 4. Ale główną różnicą jest ustawienie. Zamiast kolejnej współczesnej scenerii czy fantazji, Red Dead Series rozgrywa się na historycznym „starym zachodzie” z końmi, kowbojami i Indianami. Sama historia jest pod silnym wpływem „spagetti western” i dla mnie wyróżnia się jako jedna z lepszych historii opowiedzianych każdy pojedyncza gra konsol tej generacji.
Gra koncentruje się wokół postaci Johna Marstona, któremu rząd nakazuje polować na pozostałych członków jego bandy banitów, aby uratować swoją rodzinę. Przez następnych kilka godzin jeździsz po kraju, wykonując zadania poboczne i podążając tropami.
W tym czasie naprawdę zaczynasz rozumieć Johna bardziej jako postać i kim on jest. Odkrywasz, że naprawdę jest dobrym facetem, robiąc wszystko, co w jego mocy, aby poprawić życie syna. Podczas gry zaczynasz słyszeć coraz więcej o Meksyku, a w końcu masz szansę spróbować przekroczyć rzekę „San Luis”. Jedynym sposobem na dotarcie do celu jest tratwa i lina do przeciągnięcia. Oczywiście podczas przekraczania tratwa zostaje zaatakowana, a ty spływasz w dół rzeki próbując odeprzeć bandytów i przedostać się na drugą stronę.
W końcu, po kilku minutach strzelania i unoszenia się, pokonujesz rzekę i lądujesz na stałym lądzie. Całe doświadczenie jest wyczerpujące i wyczerpujące. Zanim wszedłem na jednego z koni bandytów, chciałem tylko dostać się do miasta i zapisać grę. Ale kiedy zacząłem jeździć, niebo zaczęło się rozjaśniać i zaczęła grać miękka gitara akustyczna. (Daleko od tych, którzy są zainteresowani słuchaniem piosenki). Kontynuowałem jazdę i zdałem sobie sprawę, że jestem zmęczony projektowaniem, twórcy chcieli, abym poczuł uczucie wyczerpania i niemal beznadziejności, które odczuwał mój bohater. Jest wspaniale wykonany, sceneria jest niesamowita, piosenka jest idealna i uświadomiła mi, jak dobra może być historia w niektórych grach.
Wciąż jest to jeden z moich ulubionych momentów z jakiejkolwiek gry. Wąskie uderzenie w moment, w którym wyciągasz Miecz Czasu z piedestału w Ocarina Czasu.
Więc to jest mój ulubiony moment, chciałbym usłyszeć twoje w komentarzach poniżej!