Zawartość
Od samego początku Homefront seria była w jakiś sposób zamieszana w jakieś problemy. Od drobnych obaw politycznych do bankructwa THQ istniała nawet taka możliwość Homefront: Rewolucja nie będzie w ogóle.
Na szczęście ktoś odebrał franczyzę, a tutaj mamy kontynuację gry, która miała ciekawe założenie i przez większość kont była całkiem fajna.
Czasy, które próbują dusze ludzkie
Z dowolnego punktu widzenia Homefront: Rewolucja to gra dźwiękowa, a przynajmniej takie wrażenie daje beta. Dobrze radzi sobie z ustawianiem nastroju, pokazując, jak może wyglądać okupowane miasto amerykańskie, i dobrze jest wyjaśnić, że twoja postać jest po prostu przeciętną osobą, która wzięła broń, by bronić swojego kraju. Nie możesz zregenerować zdrowia, nie prześcigniesz Koreańczyków z północy i prawie na pewno będziesz miał przewagę liczebną. Więc musisz polegać na własnych rozumach; tworzenie własnych IED i tym podobnych.
Homefront: Rewolucja ma nawet kilka interesujących i dość nowych mechanizmów; lubisz zdolność do ciężkiego i drastycznego dostosowywania broni w dowolnym momencie. Wrzuć w świat otwarty charakter gry, a na papierze masz już podstawy do przyzwoitej gry.
Ale jedno życie do stracenia
Teoretycznie powinno to oznaczać Homefront: Rewolucja będzie całkiem nieźle, kiedy to wyjdzie. Jeśli nie ma większych problemów z rozgrywką, to już ma dobrą pracę z nastrojem i nie ma na co narzekać; to znaczy, że nie ma w tym nic złego, prawda?
Problem polega na tym, że chociaż nic takiego nie istnieje Homefront: Rewolucja źle, nie ma też nic, co by było spektakularne. Po prostu czuje się zbyt przeciętnie, by wyróżniać się wśród morza gier. W wersji beta dla wielu graczy nigdy tak naprawdę nie możesz się przekraść i zasadzić na nikogo; jak można sobie wyobrazić, zrobiliby to bojownicy ruchu oporu. Jasne, istnieje mechanika skradania się, ale po co się tym przejmować, gdy nie ma w tym przeszkody, strzelając z broni palnej, jak w każdej innej grze?
Ponadto siły okupacyjne Korei Północnej wydają się być nieco głupie, często wpadające bezpośrednio w strzelaninę. Nie trzeba dodawać, że prowadzi to do misji wieloosobowych, które wydają się nieco skrypty, ponieważ Twoi wrogowie zawsze będą się pojawiać z taką samą liczbą ludzi i z tych samych kierunków, niezależnie od poziomu trudności.
Naród Minutemenów
To powiedziawszy Homefront: Rewolucja z pewnością ma potencjał. Przecież to nie jest zupełnie niespotykane, aby gra miała przeciętną rozgrywkę wieloosobową i niesamowitą kampanię. Z tego, co można powiedzieć z gry przedpremierowej, może mieć bardzo interesujący tryb dla jednego gracza. To jest gra o otwartym świecie, w której twoje działania mogą spowodować, że Północni Koreańczycy albo pracują nad zmiażdżeniem Filadelfii, albo tracą czas na polowanie na duchy.
Co myślisz? Mogą Homefront: Rewolucja wyróżnić się dzięki potencjałowi jednego gracza i ciekawym otoczeniu?