Łał! Co za tandetny tytuł. Zgaduję, że mam dobry start. Najlepiej jednak nie oceniać książki po okładce (lub w tym przypadku tytułu), więc sprawdźmy, czy mogę to kontynuować. Więc tutaj nic nie idzie (lub wszystko) ...
Być może trochę wprowadzenia jest w porządku. Cześć, jestem Saddlebutt! Znajdziesz mnie w kłębkach w Srebrzystym Świtu, robiąc rzeczy Gnome Death Knight-y, ale jestem również znany jako legion postaci zaczynających się od Magna- na Darkmoon Faire / Earthen Ring, takich jak Magnadon, Magnakan, Magnadonna ... lista trwa! Kiedy to piszę, staram się na moim powoli umierającym laptopie, klawiaturze poobijanej i pobitej po prawie dekadzie World of Warcrafting. Pisanie tego w ten sposób sprawia, że czuję się stary. Bardzo, bardzo stary! Nie mogę uwierzyć, że minęło prawie dziesięć lat - jeszcze trudniej uwierzyć, że po raz pierwszy zostałem wprowadzony do tej gry jako trzynastoletni chłopiec. Człowiek był nowy w świecie gier ...
Miałem trzynaście lat, a ostatnią grą, w którą grałem, była Tibia. Dla tych, którzy nie wiedzą, co to jest, myślę, że można je porównać do Runescape, tylko ... Nie wiem, 2d sprite-y? W tamtym mieście było to wściekłość. Wszyscy młodzi ludzie bawili się w to! Ale tam byłem, przybity do podłogi, gdy mój przyjaciel zalogował się na swoim koncie WoW u niego. Pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było pokazanie mi czegoś, co byłoby czerwoną linią w ciągu następnych dziesięciu lat gry: kinematografii World of Warcraft. Na pierwszy rzut oka zostałem sprzedany. Dramatyczne intro, wprowadzenie w świat magii i tajemnicy i ta Tauren ... Wiedziałem, że w tym momencie zawsze będzie to dla mnie Tauren. Do tej pory mam teraz ponad siedem Taurenów różnych klas, a jeszcze więcej ustawionych w kolejce do wyrównania. Nazywaj mnie szalonym, nazywaj mnie szalonym, nazywaj mnie kochającym bydło peanutbutter-jellytime Minotaurem, który poszedł na równinę. Wpatruję się w stojącą obok mnie figurkę szamana Tauren, z widokiem na każde moje działanie i wiem, że mam rację.
Niezależnie od tego, miałem kilka pierwszych minut, kiedy mój przyjaciel pozwolił mi tak uprzejmie rzucić nową postać („alt”, szybko mnie poprawił) i obserwował moje pierwsze kroki w Mulgore. Miało być wiele zamieszania. „Dlaczego nie mogę położyć rzeczy na ziemi, gdy zmagam się z moją przestrzenią inwentarzową ?!”, a kilka sekund, gdy prawie usunąłem mój pierwszy topór dwuręczny. „Zaczekaj, dlaczego nie mogę wyposażyć topora i tarczy w tym samym czasie?! ”, zdając sobie sprawę z tego, że topór był oburęczny. Tak, patrząc wstecz, byłem wtedy całkiem dużym noobem. Jednak szybko opuściłem swoje korzenie w Mulgore, aby wyruszyć na odkrywanie świata. I z każdą strefą, z każdym W nowej wiosce doświadczyłem tego uczucia, które sprawia, że World of Warcraft robi tak imponujące wrażenie: dreszczyk emocji związany z widzeniem nowej strefy lub miejsca, adrenaliny i konieczności walki z pragnieniem, by nie zergować i nie spieszyć się przez wszystko, aby zostać wessanym i pozwolić mu po prostu uderzyłem cię jak wodospad, oczywiście, że tak nie było, w pewnym momencie musiałbym oczywiście oddać mu swój komputer, pamiętajcie, że teraz przez dwie godziny bez trudu łamałem jego maszynę i nadal Nie mogę uwierzyć, że tak cierpliwie pozwolił mi zagrać, myślę, że przeżywał te pierwsze kilka godzin gry na nowo.
Niezależnie od tego, kiedy wróciłem do domu, mogłem tylko myśleć o World of Warcraft i moim Taurenach. Kiedyś mieliśmy starą osobę z pracy mojego ojca. Wierzę, że z pewnym wysiłkiem może uruchomić Roadrasha. Wierzę, że możemy nawet surfować po sieci na tej maszynie. Oczywiście, w ogóle by się to nie udało. O nie. Potrzebowałem więcej mięśni! Więcej mocy! Więc zacząłem błagać. Zawartość mojego portfela, konta bankowego i niewielki zapas pieniędzy, który oszczędzałem przez pewien czas (i ufam, że w tamtym czasie byłem straszny przy zapisywaniu), były oferowane na polu bitwy pisma i dyskusji (czytaj: kitchentable) i złożono wiele obietnic. Obiecałem, że posprzątam, zrobię pranie i czasami gotuję. Mam pracę jako gazeciarz. I musiałem obiecać, że przestanę straszyć moją młodszą siostrę rzutkami (długa historia - wciąż ma bliznę - przypadkowo przysięgam!). Ale z pomocą moich rodziców, przypuszczam, że nawet oni zdali sobie sprawę, że możemy użyć nowego komputera, kupiliśmy nowy nie tak dawno. Wraz z nim pojawiło się pudełko World of Warcraft (wciąż gdzieś tu leży, poszarpane i lubiane, jak podręcznik, ponownie przeczytane kilkanaście razy).
I zostałem sprzedany. Większość tego pierwszego miesiąca spędzam na odkrywaniu fascynującego, niesamowitego świata, zgrzytając razem wystarczająco dużo złota, by zdobyć wierzchowca - miałem dość biegania po czterdziestu poziomach. Miałem na sobie zielone poziomy dwadzieścia poziomów za plecami, miałem okropną specyfikację i prawdopodobnie korzystałem ze wszystkich złych umiejętności, ale prawda jest taka, że kiedy myślę o tamtych czasach, myślę o nich z czułością. Jasne, ci Defiasi rzucili mnie na śniadanie. Jasne, Hogged wypił mój pot i łzy. Jasne, musiałem pożyczyć pieniądze, żeby zdobyć pierwszego wierzchowca. Ale wszystko było takie cholernie warte. Kiedy myślę o tym czasie, wciąż mam trochę gęsiej skórki. Jako dziecko naprawdę doświadczyłem gier w inny sposób niż teraz. Mogłem się wciągnąć, nie zauważając, że ludzie do mnie mówią, nie mówiąc już o tym, że byłem głodny. Przez pierwsze kilka miesięcy żyłem tą grą.
Oczywiście wszystko się zmieniło. Alts zostały zwinięte, zakupiono klawiaturę z prawdziwym drutem, a mniej więcej w tym czasie zrobiłem mój pierwszy rysunek Tauren, coś, co wciąż się dzieje. Chodź, pomyśl o tym, jest los Tauren, których można znaleźć wyciągniętych przez wszystkie moje szkolne podręczniki i papiery ... No cóż! Ale gdy grałem dalej, zrównałem kolejne, maksymalne zawody (i to było naprawdę ciężkie w tamtych czasach - cały Thorium!), Zrobiłem moje pierwsze kilka alts, odkrył świat, rozkoszował się tymi pięknymi na epickich wierzchowcach noszących sprzęt rajdowy (coś, czego nigdy nie mogłem zrobić z moimi ograniczeniami czasowymi, młodym wiekiem i oczywiście będąc kompletnym noobem). Spędzam sporo czasu na przeglądaniu zdjęć sprzętu rajdowego, rysując moje postacie w tych strojach. Sprzęt Dreadnought wciąż sprawia, że trochę się topię. Przypomina mi, że powinienem zacząć oszczędzać na BMAH ... ale dygresję!
A potem przyszła Płonąca Krucjata. Przesiąkłem wiadomości i obrazy jak gąbka. Nowe wyścigi! Nowy kontynent! Nowe naloty! Magiczny świat powoli rozpada się po katastrofalnym użyciu portalu! Mind = blown. Co kilka dni wypuszczają nową stronę w bestiariuszu lub pokazują nową strefę. Każda strefa coraz bardziej tęskniła za tą ekspansją. A potem nadszedł dzień. Poszedłem na imprezę z okazji premiery o północy w lokalnej historii gier, aby zdobyć moją kopię. Czekam w kolejce, wszyscy tętnią entuzjazmem i wracają do domu z pudełkiem mocno przyciśniętym do mojej piersi w głupiej plastikowej torbie. Nie spałem tej nocy. Oczywiście, dzięki ogromnej liczbie graczy próbujących się zalogować, ja też nie grałem, ale to nie powstrzymało mnie przed snem. Było to dzień później, kiedy wszedłem, a człowiek to wciągnął mnie z powrotem do pierwszych dni WoW. Pewnie byłem trochę starszy, ale ten dreszczyk emocji, którego szukałem, powrócił. Przepływ, energia, niepowstrzymany popęd do posuwania się naprzód i dokończenia całego kontynentu w jednym wielkim szaleństwie ... Przegapiłem to i uwielbiałem go powitać.
Właściwie nie osiągnąłem poziomu 70 przez kolejne kilka miesięcy. Ale chyba najbardziej charakterystyczna rzecz wydarzyła się, gdy dotarłem do Lasu Terokar. Szukałem odpowiedzi, dopóki ktoś nie poprosił o pomoc w zadaniu grupowym. Oczywiście nadal musiałem sam wykonać zadanie, więc powstała grupa, a Tauren Shaman i chudy Blood Elf Priest wyruszyli, by uderzyć kilka głów. Wykonaliśmy zadanie grupowe z kilkoma chusteczkami w zestawie i poklepaliśmy siebie na ramieniu. Jednak na tym się nie skończyło - postanowiliśmy trochę zrównać poziom. Jeden quest stał się tuzinem, jedna strefa stała się wszystkimi pozostałymi strefami, aż oboje osiągnęliśmy 70. Wyczyściliśmy Terokkar ludzi z ptaków (arakkoa), uratowaliśmy Nagrand od różnych zagrożeń, w tym innych graczy tego szalonego Przymierza, odważyliśmy się do Shadowmoon (człowiek, co za strefa!) i walczyliśmy na schodach samej Czarnej Świątyni. Oczywiście, nigdy nie spodziewaliśmy się, że postawimy tam stopę. I prawie tego nie zrobiliśmy.
Ale my byśmy chcieli. Po kilku tygodniach zrównywania się zaprosił mnie do swojej gildii, z czym nigdy wcześniej się nie przejmowałem. Nigdy tak naprawdę nie spotkałem właściwych ludzi i nigdy wcześniej nie otrzymałem zaproszenia. Ale zgodziłem się i zanim się zorientowałem, byłem częścią Mrocznych Starszych Darkmoon Faire, dowodzonych przez nikogo innego jak Necrohoof, potężnego Taureńskiego Wojownika w T4, trzymającego Kata Lwiego Serca. A chłopiec wyglądał na roztrzaskanego. Kilka razy pomógł mi nawet w kilku zadaniach grupowych w Zangarmarsh. Świetny facet, prawdziwy as. Ale oczywiście był najeźdźcą, nie byłem. Stało się tak przez mniej więcej tydzień, dopóki nie znaleźli jednej pary rąk, zwanej Gruul, Smoczym Zabójcą. Gorączkowo próbowałem alt-tab między stronami taktyki a grą podczas lotu tam, na ścieżce lotu, zastanawiając się, czy dobrze zrobię.
Nie zrobiłem tego. Dużo umarłem. A potem jeszcze trochę. A potem zostałem zaciągnięty Lair Magtheridona i Karazhan. I dostałem mój pierwszy smak rajdów. I to było odurzające. Z dwoma kawałkami sprzętu rajdowego czułem się niewrażliwy. Czułam się niesamowicie i nie tylko to, wyglądałam druzgocący. T4 jest nadal jednym z moich ulubionych poziomów Szamana, nawet te wszystkie lata później. Kolejne miesiące to mgiełka miażdżącego PvP, aby zdobyć kilka eposów (człowiek, te maczugi. Tak ładne.), Raiding (czytaj: zwiększanie mocy), moje pierwsze wprowadzenie do korzystania z zestawu słuchawkowego online i więcej raidingu. I krzyczeć za kupowanie najtańszych białych klejnotów od sprzedawcy w Thrallmar zamiast prawdziwych przyzwoitych klejnotów. ... Byłem biedny, dobrze ?!
Dni zmieniły się w tygodnie, tygodnie w miesiące. Dopingowałem, gdy Vashj umarł. Kibicowałem, gdy Kael'thas umarł. Jęknęłam, gdy postawiliśmy stopę w Czarnej Cytadeli. I myślę, że prawie miałem bicie serca, kiedy Illidan umarł. Zaprzyjaźniłem się. Zrobiłem wrogów (i prawie zostałem wyrzucony z gildii). Zabiłem, podbiłem i cieszyłem się grą. Niektóre z tych osób są nadal częścią mojej społeczności online, z którymi codziennie rozmawiam. Nadeszły najazdy, wypadły naloty, pojawiły się ekspansje, poszły ekspansje. Ale odkąd Dark Elders, przyjaciele byli czerwoną linią w mojej większej czerwonej linii. Granie nie było już przyjemne bez fajnych ludzi, z którymi można by rozmawiać. I tak to poszło - każdego dnia, kiedy się logowałem, miałem nadzieję, że niektórzy ludzie będą online, abym mógł rozmawiać i śmiać się w nocy. Dorastałem, przyszedł i poszedł Wrath of the Lich King. Do tej pory byliśmy dość solidnym zespołem rajdowym - oczywiście mieliśmy swoje wzloty i upadki, ale w końcu dotarliśmy tam. Widzieliśmy, jak król odłożył. Twierdziliśmy, że Shadowmourne. Przeżyliśmy Kataklizm i sprowadziliśmy Skrzydła Śmierci na jego koniec. Podbiliśmy, pokonaliśmy, splądrowaliśmy i wybuchnęliśmy. Pandaria została odkryta, Sha zostali pobici. Garrosh został najpierw dopingowany, potem splunął i ostatecznie pobity, wpleciony w łańcuchy, wciągnięty na swoją próbę, po czym zniknął w Draenorze, by przedstawić nową historię, nowy świat. Powrót do jednego z najbardziej imponujących ekspansji w historii. Do czegoś, co pozostawiło na mnie niesamowity znak.
Rzeczy się zmieniają. Stałem się mniej noobem, a bardziej osobą, która wie, co robi. Większość czasu. TLPD został przechwycony. Tak samo był z Fosorescent Drake. Lista rosła - osiągnięcia, stroje, atuty siły, broń, przyjaciele. Będę nadal pielęgnował wiele z nich, i będę je nosić ze sobą przez długi czas.
Dark Elders zmienili przywódców. W końcu zintensyfikowałem się i stałem się ich liderem w chaotycznych miesiącach Pandarii. Połączyliśmy się z inną gildią z Earthen Ring po połączeniu się serwera w Warborn i jesteśmy gotowi na Warlords. Przyjeżdżamy po tych orków, gronn i wszystko, co możemy na nich rzucić, i jestem pewien, że zdobędziemy to samo, co wcześniej. I jestem pewien, że robimy to świetnie. Podnoszę kieliszek wszystkim, którzy dołączą do mnie w Draenor, przyjacielowi, wrogowi lub nieznanemu - sprawmy, że następne dwa lata będą niesamowite.
Nadal jednak bezwstydnie krzyczałam do przyjaciół przez całe dziesięciolecie:
-Bagnisko
-Mev
-Niepokój
-Necrohoof
-Bambina
-Sójka
-Tygore
-Podejrzany
-Grundeir
-Alex
-Łącznik
-Codziennie
-Jo
-Elth
-Mary-Ann
-Proitos
-Haverok
-Amimba
-Każdy w Twilight Hammer, Dark Elders, Warborn, lub który spędza ze mną czas w dobry sposób w ciągu ostatnich dziesięciu lat
-Każdy zapomniałem (naprawdę spotkałem wielu ludzi)
Podpisano, Magnadon z Darkmoon Faire / Saddlebutt z Srebrzystego Świtu.